RMS: „Poszli i ogłosili”

Foto: {[description]}
Przeczytanie artykułu zajmie Ci 6 minut

RMS: „Poszli i ogłosili”

to temat spotkania weekendowego w seminarium salwatoriańskim w Bagnie. W dniach od 27 do 29 października br. ponad 25. osobowa grupa z Dolnego Śląska skupiała się w pięknym miejscu, odnajdując Boga w Piśmie, sakramentach i w człowieku. Dowodem nieprzeciętności tego spotkania była nie tylko bardzo duża frekwencja, ale również wrażenia – świadectwa uczestników. Poniżej kilka z nich.
{[description]}


1. Dzięki Bagienku dostrzegłam wskazówki od Boga. To były drobne rzeczy. Poznałam wiele wspaniałych osób. Mimo że znaliśmy się krótko to dobrze się oglądaliśmy. Atmosfera, która tam była nie da się opisać. Pierwszego dnia świadectwo Agaty, mówiła je z takim uśmiechem, z takim przekonaniem, że naprawdę można było słuchać godzinami. Następnego dnia oglądaliśmy filmiki, które tak dotarły do mojego serducha. Mieliśmy przygotowaną grę terenową przez Kleryka Stasia, później mieliśmy spotkanie z Księdzem Maciejem. Na początku ksiądz poprosił nas, abyśmy przepisali fragment Mt 22,34-40 z Pisma Świętego. A gdy już przepisaliśmy ten fragment to bardziej do mnie dotarło, o czym jest. Ksiądz Maciej zaczął rozważanie. Padły takie słowa: „Jeżeli potrafisz kochać bliźniego potrafisz kochać siebie. A jak potrafisz kochać siebie to potrafisz kochać Boga. Czym jest dla was jest miłość? Nie mów, że mnie kochasz, tylko to pokaż". Te słowa najbardziej utkwiły mi w sercu. Później poszliśmy na adorację, na której chciałam zapytać o problem, który męczył mnie już dłuższy czas. Tu uzyskałam wiele cennych rad, zwłaszcza podczas spowiedzi i nie tylko. Wiktoria Stawińska

2. Do Bagna przyjechałam trochę zagubiona, z wieloma pytaniami dotyczącymi mnie, mojej wiary i rodziny. Ten weekend przewrócił moje życie do góry nogami. Nie tylko dostałam odpowiedzi na zadawane sobie wcześniej pytania, ale również wsparcie i motywację do czynienia DOBRA w moim życiu, kochania i wybaczania. Kocham Ciebie Jezu za to, że nawet, kiedy my nie mamy sił iść dalej po ścieżkach naszego życia to Ty zaczynasz nieść nas w swoich ramionach! Ola Frosztęga

3. Na DS w Bagnie lekko się spóźniłem…, no w sumie przyjechałem w drugim dniu. Nawet nie wiedziałem czy w ogóle pojechać, bo piątek spędziłem z rodziną, a w sobotę na dwunastą miałem jechać do Trzebnicy na grę terenową. Dodatkowo wieczorem w sobotę była we Wrocławiu Msza z modlitwą wstawienniczą (polecam każdemu). Ale okazało się, że gra odwołana z powodu deszczowej pogody - uznałem to za pewnego rodzaju znak, impuls, żeby jechać do Bagna. Jeszcze, kiedy rozważałem czy na pewno jechać dostałem ciężkie pytanie: „czego oczekuję od tych dni?”. Odpowiedziałem, poszedłem spać, a następnego dnia czekałem aż wyjadę z domu.
Nie mogę powiedzieć, że to był zmarnowany czas. Najwięcej dała mi rozmowa z księdzem i czas adoracji (niestety załapałem się tylko na jedną). Dodatkowo obejrzałem już po raz drugi film „Odważni” mocno poruszający rolę ojca. Zdumiewające dla mnie było to, jak bardzo zmieniłem swoją postawę i myślenie w sytuacjach, w których znaleźli się bohaterowie. Cenne było także rozważanie niedzielnej Ewangelii z ks. Maciejem Daliborem. Spotkałem także młodych, radosnych i kreatywnych ludzi, bo kto jak nie taka osoba wpadłby na pomysł łączenia dżemu brzoskwiniowego z żółtym serem?
Podobała mi się także gra stworzona przez kl. Stanisława Franczaka, który nam towarzyszył.
Dobrze też wspominam wyjście na cmentarz w Bagnie. Mimo, że nie każde moje oczekiwanie zostało zrealizowane, na pewno się nie zawiodłem i z chęcią pojechałbym tam jeszcze raz. Krzysztof Wrzesiński

4. Jadąc na dni skupienia wiedziałam, że będzie suuuuuper. Miałam niby sporo nauki i parę spraw do załatwienia w domu, ale stwierdziłam, że Bóg zrobi tak, aby było dobrze.
Jak wróciłam do domu, to usiadłam na łóżko i zaczęłam oglądać film. Miałam totalnie gdzieś, że mam sporo lekcji do zrobienia. Z oglądania filmów, (bo na jednym oczywiście się nie skończyło) otrząsnęłam się jakoś 19-20. Potem miałam problemy z zadaniami domowymi, i po prostu zaczęłam płakać. Myślałam sobie: „Co by było, gdybym była osobą wiecznie klnącą na byle co i bogatą, jak niektóre osoby z mojej szkoły. Czy byłabym bardziej szanowana? A co by było, gdybym nie wierzyła w Boga... ", i ogólnie tego typu przemyślenia. Stwierdziłam, że otworzę sobie Pismo i coś przeczytam. Otworzyło się ono na Psalmie 73. I czytam takie słowa: „A moje nogi się potknęły, Prawie zachwiały się moje stopy. Bo zazdrościłem pyszałkom, widząc pomyślność bezbożnych" ( zachęcam do przeczytania dalej). I myślę sobie, że gdybym była bezbożna, bogata i zadufana w sobie, nie byłabym już taka radosna. Nie poznałabym tylu wspaniałych ludzi. Muszę wytrzymać to, że mieszkają gdzie indziej, ale dla chcącego nic trudnego.
Dziękuję w tej chwili Bogu za to, że w niego wierzę i że mam możliwość poznać wielkość jego łaski. Amelia Lubicz Miszewska

5. Ok to oto moje świadectwo: przyjechałem do Bagna zakłopotany, ponieważ spodziewać się mogłem trudnych, dobrych lub złych odpowiedzi. Aż szok, że ludzie, których poznałem poprzez RMS wciąż mnie zaskakują swoją wyjątkowością: otrzymałem najgorszą odpowiedź, jaką mogłem otrzymać, a mimo to sposób przekazania jej sprawił, że wciąż wierzę, że warto było ją poznać. Miałem również małą przyjemność dowiedzieć się, że Słowo Boże to niekiedy nie coś, co poklepuje po ramieniu, ale historia relacji człowieka z Bogiem, które niekiedy sprawiają, że musimy przemyśleć parę spraw, ja właśnie to zrobiłem i pragnę stać się lepszym: przyjacielem dla przyjaciół, bratem dla siostry, kuzynem dla kuzynów i kuzynek, synem dla rodziców oraz wiele innych dla wielu innych. Życzę każdemu możliwości spotkania takich osób, miejsc i zgrupowań. Tomek Bańkosz

6. Na DS pojechałam właściwie z wielkim znakiem zapytania. Wiedziałam oczywiście, że spotkam wszystkich moich przyjaciół, zresztą głównie po to tam jechałam. Nie zastanawiałam się jednak nad tym, jak ten wyjazd na mnie wpłynie, na moje zachowanie czy wiarę. Rozważając Pismo Święte, czy robiąc notatki z konferencji zdałam sobie sprawę z tego, jakie to wszystko ważne. Właściwie to dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo przez swoje życie zaniedbałam swoją wiarę w Boga oraz Pismo Święte. Po powrocie do domu nie mogło obejść się bez przeczytania fragmentu Biblii. Następnego dnia także. Teraz wiem już, że Bóg jest na każdym kroku, tylko trzeba umieć go dostrzegać. Np. poprzez czytanie Pisma Świętego. Zresztą teraz już wiem, że to moja ulubiona Księga. Oprócz rozwoju duchowego, poznałam mnóstwo świetnych ludzi. Dzięki nim także coraz bardziej rozumiem słowa Pana Jezusa. Takie przyjaźnie zostaną przecież na długie lata, bo tego się nie zapomina. Hela Szkwerko

7. Minęło sporo czasu zanim w końcu zdecydowałam się na wyjazd z RMS-em. Wydawało mi się, że nie mam z kim pojechać, albo że lepiej spędzę wolną chwilę w inny sposób... Jednak niedawno podjęłam decyzję i tak właśnie trafiłam na DS w Bagnie. Już po kilku godzinach wiedziałam, że to był dobry wybór. Spotkałam wspaniałych, młodych i radosnych ludzi, którzy tak jak ja zmagają się z wieloma problemami. Jednak wszyscy zostawili przyjaciół, szkołę, dom i wyruszyli na to niesamowite spotkanie z Bogiem. Każda rozmowa, wypowiedziane czy przeczytane słowo pozostawiło w moim serduchu trwały ślad. Odkryłam potęgę Pisma Świętego i to, że mogę znaleźć w nim odpowiedzi na wiele nurtujących mnie pytań. Nauczyłam się zauważać dobro w innych i doceniłam to, co zostało mi dane. Najważniejszym momentem dla mnie była sobotnia adoracja. Pierwszy raz w życiu poczułam Jego obecność tak blisko mnie. Napełniło mnie to pozytywną energią, siłą do pokonywania swoich lęków i odwagą do tego, żeby „pójść i głosić”. Nic nie zdarzyło się przez przypadek, a RMS pojawił się w moim życiu w najbardziej odpowiednim momencie. I za to chwała Panu! Agata Żabska

8. Mój pierwszy DS w Bagnie zaczęłam dość ciekawie. Oczywiście moje szczęście do środków transportu znów dopisało. Kiedy udało mi się zdążyć na autobus do Wrocławia, pomyślałam, że tym razem na pewno zdążę, po prostu muszę. Jednak trafiłam na wszystkie czerwone światła i z autobusu widziałam jak mój pociąg odjeżdża. Pomyślałam: „no świetnie, kolejny raz moje plany popsute". Nie miałam pojęcia, co zrobić, miałam ochotę wysiąść i się popłakać. Wszystko było ustalone na dane godziny, a ja znów się spóźniłam. Chciałam wracać do domu. Kiedy dotarłam na dworzec, zadzwoniłam do dziewczyn, żeby się poradzić. Okazało się, że brat jednej z nich będzie jechać którymś pociągiem, tylko to mnie uratowało. Wreszcie, po 2 godzinach wsiadłam do wręcz wymarzonego pociągu do Obornik.
Miałyśmy jechać osobno, ale Bóg chciał, żebyśmy trafiły tam razem. Wieczór zostawię dla siebie. Sobota - przygotowanie przed mszą - czytanie i rozważanie Ewangelii. Coś mnie skusiło i przeczytałam następne wersety po Ewangelii. Wtedy do mojego mózgu dotarły słowa: „Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie" Łk, 6, 21. Zrozumiałam, że tak miało być, że miałam się spóźnić na pociąg, miałam się popłakać (w pewnym sensie również oczyścić), żeby później otrzymać radość od samego Boga. Przez te 3 dni mogłam na chwilę się zatrzymać, przemyśleć parę ważnych spraw, zbliżyć się do Boga, przezwyciężyć lęki, otworzyć się jeszcze bardziej i zwyczajnie cieszyć się, że tam jestem. Na koniec z całego serduszka chciałabym podziękować osobom, które wspierały, wysłuchały, pomogły mi i po prostu były obok. Dobrze, że jesteście!!! Ola Grzywniak

9. Dni skupienia w Bagnie była dla mnie wyjątkowym czasem. Poznałam tam mnóstwo wspaniałych ludzi i odnowiłam swoją wiarę. To naprawdę było niesamowite wydarzenie, którego nigdy nie zapomnę. Szczerze, trochę obawiałam się tego wyjazdu. Ludzie, których nie znam, miejsca, którego nie znam, wspólnota, której nie znam. Byłam nawet pewna, że tam nie pojadę. Siedziałam w swoim pokoju na podłodze z rozwalonymi rzeczami i myślałam, co mam zrobić. Wtedy instynktownie wzięłam do ręki Pismo Święte i otworzyłam na pierwszym lepszym fragmencie. Kiedy skierowałam wzrok na kartkę ujrzałam słowa: „Wstań i idź”. Wow. Pomyślałam sobie: nie, to niemożliwe. Spojrzałam drugi raz. Wyraźnie było napisane „wstań i idź''. Pomyślałam wtedy: no dobra Panie Boże, skoro Ty tak chcesz, to pojadę. I Pan jak zwykle miał rację. Ten wyjazd jeszcze bardziej umocnił moją wiarę. Ogromne wrażenie wywarło na mnie świadectwo Agaty, film, który oglądnęliśmy i Adoracja. To wszystko sprawiło, że przypomniałam sobie, kim naprawdę jestem. Córką Bożą. Ruch Młodzieży Salwatoriańskiej sprawił, że na nowo poczułam się naprawdę szczęśliwa. Ludzie, których tam poznałam byli naprawdę niesamowici. I księża i klerycy mieli w sobie tyle pasji i chęci do pracy, jakich jeszcze nigdy u nikogo nie widziałam. Wracając do domu myślałam sobie, jak to możliwe, że nie chciałam tam jechać? To naprawdę niesamowite jak Bóg działa, stawiając nam na drodze cudownych ludzi. Nigdy nie zapomnę tego wyjazdu. Emilka Chrzanowska

Zdjęcia na G+ https://photos.app.goo.gl/9aN3iaqo9Z2abLff2


 


RMS: „Poszli i ogłosili” Zobacz galerię