WM „Salvator”: W służbie misji "Ad gentes"

Foto: {[description]}
Przeczytanie artykułu zajmie Ci 3 minuty

WM „Salvator”: W służbie misji "Ad gentes"

Ojcowie Soboru Watykańskiego II przypominają nam prawdy od zawsze i na zawsze aktualne: „Kościół jest misyjny ze swej natury (AG, 2)”. „Kościół jest dla ewangelizacji. Taka jest łaska i właściwe jego powołanie (por. EN,14)”. „A tymczasem po dwóch tysiącach lat istnieją nadal ludy, które nie znają Chrystusa i nie usłyszały jeszcze orędzia zbawienia (Benedykt XVI, Orędzie na światowy Dzień Misyjny 2011r.)”.

{[description]}

Przeżywając Tydzień Misyjny warto na nowo uświadomić sobie, że „Każdy uczeń Chrystusowy ma obowiązek szerzenia wiary (KK, 17)”, że każdy może i powinien odnieść do siebie zawołanie św. Pawła: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii! (1 Kor 9,16)”.
Toteż dzieło ewangelizacji Kościoła dedykowane jest możliwie jak najszerszemu gronu osób oraz prowadzone tak, by jak najskuteczniej uwiarygodnić Chrystusa Pana i Jego przesłanie. Posłuchajmy raz jeszcze Ojców soborowych: „Działanie Kościoła [...] uobecnia się i uaktualnia w pełni wszystkim ludziom i narodom, aby je doprowadzić do wiary w Chrystusa (AG, 5)”.
W tej powszechnej misji wszystkich wierzących swój udział chce mieć także Wolontariat Misyjny „Salvator”. Choć potrzeby jawią się, jako ocean, a możliwości jak drobna kropla, to jednak „bez tej kropli, ocean nie byłby sobą (bł. M. Teresa z Kalkuty)”.
Swoje skromne (lecz stale rozwijające się) możliwości WMS pragnie przekuć na konkret, posyłając wolontariuszy wszędzie tam, gdzie okaże się to konieczne i realne, zarówno na placówki prowadzone przez salwatorianów, jak również przez inne zgromadzenia zakonne i ośrodki, zaangażowane w dzieło szeroko rozumianej ewangelizacji. Dla przykładu, w minione wakacje, przedstawiciele wolontariatu w liczbie 29 osób pełnili różnego rodzaju posługi podczas - trwających od miesiąca do trzech - wyjazdów do takich krajów jak: Albania, Białoruś, Słowacja, Węgry, Kenia i Indie. Jest szansa i nadzieja, że od przyszłego roku spektrum tych miejsc nieco się poszerzy.

Wszystkim tym, dzięki którym tegoroczne wyjazdy okazały się możliwe do zrealizowania, pragniemy wyrazić serdeczne podziękowania. Zapewniamy także o wdzięcznej pamięci modlitewnej.

Dzisiejsza prezentacja jest relacją z wyjazdu dwojga wolontariuszy do Kenii:



Zaś kolejne świadectwo opisuje doświadczenia innej Wolontariuszki, która czas swoich wakacji poświęciła na wyjazd do Indii:

Jako wolontariuszka Wolontariatu Misyjnego "Salwator" wyjechałam do Ośrodka Rehabilitacji Trędowatych „Dżiwodaja” w Indiach (Social and Leprosy Rehabilitation Centre JEEVODAYA), w którym przebywałam 2, 5 miesiąca. Ośrodek jest placówką leczniczo-wychowawczą, która obejmuje swoją troską osoby dotknięte trądem i członków ich rodzin. Prowadzi na swoim terenie przychodnię dla trędowatych oraz ubogiej ludności z okolic, udziela pomocy medycznej w 2 przychodniach oddalonych o kilkaset kilometrów oraz organizuje pomoc medyczną w koloniach dla trędowatych. Od 2008 roku na terenie placówki znajduje się centrum pomocy chorym na HIV/AIDS, a Ośrodek uczestniczy w programie zwalczania gruźlicy. W Dżiwodaja znajduje się również szkoła dla dzieci od 1 do 12 klasy. Uczy się w niej i przebywa w internacie 460 dzieci pochodzących z rodzin dotkniętych trądem. Do szkoły uczęszcza też grupa 50 dzieci z sąsiednich wiosek.
Moja codzienna praca polegała na opiekowaniu się dziećmi w „Dżiwodaja”, organizowaniu dla nich różnorodnych zajęć, zabaw, gier: nauczaniu w szkole języka angielskiego; pomaganiu w przychodni dla trędowatych oraz uczestniczeniu w codziennym życiu ludzi mieszkających w Ośrodku. Razem z nimi modliłam się w kościele, ale i pomagałam gotować, zmywać, prać, sprzątać, bo posługiwanie na misjach to przede wszystkim otwarcie się na innych i życie tak, jak oni; to pokazanie, że inność kulturowa nie jest barierą w dialogu międzykulturowym, a człowiek chory czy biedny nie jest gorszy ode mnie; to wyciągnięcie ręki do trędowatego, który ze względu na swoją chorobę został odtrącony przez społeczeństwo.
Teraz już wiem jak wygląda codzienne życie w wiosce dla trędowatych; wiem w jaki sposób leczy się chorych na trąd, jak wygląda nauka w szkole, jak pracuje się w ogrodzie, jak gotuje się codzienny posiłek. Wiem co było dla mnie największą trudnością przebywając na misjach i wiem, jak to pokonać.
Wiem także, z jaką wdzięcznością matki – mieszkanki ośrodka ściskały mi dłoń dziękując za opiekę nad ich małymi pociechami. Trzeba wierzyć i nie poddawać się. Największą zapłatą jest radość, jaką czujesz pracując z potrzeby serca.

Paulina Barcicka